krajobraz Folegandros
Cyklady,  Miejsca

Folegandros. Skrywana perła Cyklad

Kamienistej Folegandros nie można odmówić uroku. Przekonacie się o tym, wędrując wąskimi uliczkami Chory i kastro, wspinając się na wzgórze Panagia, wylegując się na jednej z dzikich plaż czy przemierzając wyspę szutrowym szlakiem.

Niewielka Folegandros wyróżnia się na tle innych cykladzkich wysp nie tyle górzystym i w większości bezdrzewnym krajobrazem, co brakiem masowej turystyki. Bardzo mnie to ucieszyło, bo szukałam miejsca, w którym mogłabym odpocząć od tłumów i nabrać pozytywnej energii.

Początkowo towarzyszyły mi ciekawskie spojrzenia mieszkańców, którzy próbowali się o mnie dowiedzieć jak najwięcej. Nie miałam im tego za złe. Na wyspie rezyduje ok. 600 osób, więc jest to społeczność, w której dosłownie każdy zna każdego. Z niekłamanym rozbawieniem obserwowałam ich zainteresowanie i brak wiary w fakt, że nie mam męża. Grecy potrafią poprawić humor!

Kastro Folegandros

Nieoczywiste piękno

Chora, stolica wyspy robi na mnie duże wrażenie. Podziwiam osłonięte drzewami małe place, labirynt wąskich uliczek kastro, stare kościółki oraz bielone domy udekorowane czerwonymi bugenwillami i geranium. Nic dziwnego, że większość odwiedzających uważa ją za jedną z najbardziej malowniczych cykladzkich osad. Chora składa się z dwóch części. Starsza zwana kastro, stanowi rząd budynków tworzących fortyfikację weneckiego zamku. Ten od początków XIII w. chronił mieszkańców przed atakami najeźdźców, w tym piratów. Młodsza została rozbudowana poza murami wkrótce po włączeniu wyspy do terytorium państwa greckiego.

Od Evthalii Papadopoulou, mojej przewodniczki na wyspie, dowiaduję się wielu ciekawostek. Ponoć wygląd dzisiejszego kastro różni się w dużej mierze od tego z okresu okupacji weneckiej i otomańskiej. W przeciwieństwie do obecnych bielonych budynków z drewnianymi kolorowymi  balkonami, drzwiami i okiennicami, ówczesne domy budowane z kamieni pozostawały nietknięte. Dzięki temu wtapiały się w krajobraz wyspy i tym samym z daleka były niewidoczne dla potencjalnych agresorów. Niesamowite jest to, że do tej pory w domach liczących ponad tysiąc lat mieszkają ludzie.

Wspinaczka do kościoła Panagia

Piraci pokonani przez dziewicę

Jedną z największych atrakcji na wyspie jest wspinaczka na wzgórze Panagia królujące nad Chorą. Tu znajduje się Kimisis Theotokou – kościół poświęcony Zaśnięciu Maryi Dziewicy. Najpewniej został on zbudowany w miejscu starożytnej świątyni ku czci Artemidy, o czym świadczą starożytne inksrypcje i rzeźby. Podziwiam ikonę Dziewicy Maryi, która powiązana jest z licznymi legendami i opowieściami o piratach. Jedna z nich, opowiedziana przez Evthalię podczas późniejszego spaceru po miasteczku, mówi że ponoć posłała ona na dno kilkanaście korsarskich okrętów, a na jedynym ocalałym samotnie wróciła na wyspę. Moja przewodniczka już doskonale wie, że uwielbiam takie historie, dlatego raczy mnie kolejnymi przy szklaneczce rakomelo – lokalnego specjału alkoholowego na bazie raki i miodu.

Chora plac

Zapuszczamy się w uliczki Chory, mijając po drodze kolejne place. Ciekawostką jest, że na żadnej innej cykladzkiej wyspie nie ma ich aż tylu w obrębie jednej małej miejscowości jak tutaj. I co ważne, każdy z nich ma swój własny charakter. Plac Pounta oferuje wspaniałe widoki na północną, niedostępną część zamku, a także stanowi miejsce drobnych wydarzeń kulturalnych. Z kolei na Placu Dunavi (lub Dunavedes) można schronić się przed upałem w cieniu drzew i zamówić frappe albo lunch. A ponieważ już jest wieczór, zmierzamy do wypełnionych licznymi, tętniącymi życiem barami placów Contarinis i Piazza. Co prawda rozrywka na Folegandros nie ma tak kosmopolitycznego charakteru jak na innych cykladzkich wyspach, ale właśnie w tym tkwi cały urok.

Ano Meria Folegandros

W hołdzie dawnym tradycjom

Folegandros to rewelacyjne miejsce dla fanów pieszych wycieczek. Przekonuję się o tym, wyruszając z Chory do Ano Meria – drugiej co do wielkości osady na wyspie. Po drodze mijam stare mury, porzucone domostwa, młyny oraz odosobnione kapliczki. Ano Meria w większości składa się z osad rolniczych otoczonych polami tarasowymi. Do tej pory kultywowane są dawne tradycje, a styl życia pozostaje prosty. Tutejsze domy nazywane themonies, nie są zwykłymi domami – to małe autonomiczne gospodarstwa, dzięki którym mieszkańcy mogą się sami utrzymać. Odwiedzam ciekawe Muzeum Ekologii i Etnografii (Folk Art Museum), które przedstawia dawne życie mieszkańców i przedmioty z nim związane. Następnie kieruję się do małej knajpki i sklepiku w jednym – Irini’s. Próbuję słynnego makaronu matsata, który Irini wyrabia na oczach gości. Podaje go z mięsem w sosie pomidorowym i  posypuje serem. Niby takie proste, a jakie pyszne!

Matsata

Na falach dookoła wyspy

Popołudniem wybieram się do portu Karavostassis, który jest miejscem spokojnym i dlatego doskonale nadającym się do kąpieli morskich i wypoczynku. Szkoda mi jednak czasu na plażowanie, więc zagaduję jednego z rybaków, czy nie mógłby mnie zabrać na małą wycieczkę. Ku mojej ogromnej radości, chwilę później siedzę już w jego łodzi i oglądam skaliste wybrzeże oraz plaże od strony morza. Zdecydowanie najbardziej malowniczą jest wąska i odludna Katergo oblana przejrzystymi turkusowymi wodami. Magia!

Plaża Katergo Folegandros

Widząc, jaką przyjemność sprawia mi nasza wycieczka, Petros postanawia pokazać mi także inne plaże, znajdujące się pośrodku południowej części wyspy w Zatoce Vathi. Pierwsza z nich to przeznaczona dla rodzin Aggali otoczona tawernami i pensjonatami. W jej pobliżu znajdują się dwie mniejsze plaże – Fira oraz Galifos dla nudystów, co mój towarzysz podkreśla dwukrotnie. Dowiaduję się też, że w Galifos znajdują się pokoje do wynajęcia bez elektryczności, które cieszą się bardzo dużą popularnością wśród turystów.

Dalej na zachód leży plaża Agios Nikolaos, której nazwa wzięła się od nazwy małego kościoła znajdującego się na wzgórzu tuż obok. Tutaj cumujemy. Petros zabiera mnie do pobliskiej tawerny serwującej świeże ryby. Dołączamy do jego wesołej grupki przyjaciół i pijemy wino, delektując się smażonymi w głębokim oleju sardelami (gavros), świeżym białym serem (souroto) podanym z sałatką z pomidorów i pieczoną ciecierzycą (revithia fournou). Wszystko smakuje wybornie. Przestaję martwić się tym, jak wrócę do miasteczka. Zostawiam to na później.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.